Od kilku lat regularnie śledzę przedgrudniowe poczynania różnych blogerek w scrap-świecie. Te wszystkie adwentowo/grudniowe albumy zachwycały mnie, zawsze chciałam mieć też swój własny. Ale... codzienne wypełnianie stron w grudniu? W tym miesiącu kiedy maluję kalendarze na sprzedaż, przygotowuję prezenty dla bliskich i jeszcze do tego studia cisną z projektami? NO WAY.
W zeszłym roku jednak się zmotywowałam. Czynnikiem decydującym było to, że nie miałam wtedy studiów. Semestr praktyk pozwolił mi po godzinach pracy mieć wolne. Naprawdę wolne. A dodatkowo pracowałam od poniedziałku do środy dzięki czemu miałam 4 dni weekendu. Niesamowicie dużo wolnego czasu (na malowanie, klejenie, przygotowywanie prezentów i robienie harcerstwa). Zainspirowana postami Kasi
z Worqshop (wpis o Grudniownikach) i jej webinarem o tej samej tematyce postanowiłam przygotować bazę wcześniej, dzięki czemu na ten najbardziej świąteczny i zapracowany czas zostało mi tylko robienie zdjęć
i ich wywoływanie, zapisywanie notatek i sklejanie wszystkiego do kupy.
W zeszłym roku mieszkałam w domu dzięki czemu ten album jest tak bardzo rodzinny (chociaż na wybranych stronach tego nie widać ale to ze względu na chęć zachowania prywatności, kto chce może zmacać album na żywo ;) ). Teraz mieszkam w akademiku więc tegoroczna wersja będzie na pewno trochę inna chociaż może zmotywowana chęcią celebrowania tego miesiąca będę częściej odwiedzać swoją rodzinę C:
W albumie opisywałam drobnostki z życia codziennego, dlatego znalazło się też miejsce na opisanie
mojej operacji. Nie jest to może najprzyjemniejsza rzecz - z jednej strony ... ale z drugiej strony gdy o tym czytam przypominam sobie o tym ile ciepła i wsparcia dostałam od bliskich w tamtym czasie.
Całkiem sporo miejsca poświęciłam na zdjęcia z Wigilii, ale też zrobiłam wtedy niesamowicie dużo zdjęć i nie chciałam z żadnego zrezygnować. Swoją drogą to jest taki dzień kiedy każda godzina ma znaczenie i ciągle robi się coś ważnego.
W Sylwestra udało nam się w końcu wybrać na STAR WARS Rogue One. Ulotkę z filmu wpięłam do albumu.
Na dodatek na Święta dostałam od rodziców statyw Joby GorillaPod (mały statyw z elastycznymi nóżkami dzięki czemu jest bardzo uniwersalny). Od tej pory nie mam problemu z pojawianiem się na zdjęciach grupowych :)
Dzisiejszy post był wypchany zdjęciami po brzegi, mam nadzieję, że nie zanudził za bardzo :) W tym roku biorę się za kolejny album grudniowy i już mam co nieco przygotowane. Moje poczynania postaram się umieszczać w miarę na bieżąco. Pozostawiam was z niezastąpionym soundtrackiem ze Strażników Galaktyki
i do następnego razu! :)
PS. Album zrobiłam sama z segregatora A4 - przycięłam go do odpowiedniego formatu i okleiłam papierem. Koszulki są z Family Portraits, Simple Stories i ze zwykłych A4 przyciętych i odpowiednio zlutowanych. Karty, papiery i dodatki są również z Family Portraits oraz z PaperConcept (kolekcja Crate Paper Snow&Cocoa).