sobota, 5 grudnia 2015

DIY: Album wakacyjny

Ahoj! Jak dajecie sobie radę z jesienią? U nas ostatnio ciągle pada i jest zimno. Ciśnienie jest niskie co sprawia, że najchętniej leżałabym cały czas w łóżku ... (a zajęcia na 8:15, brrrrr...).  W taki właśnie kolejny bury dzień przybywam do was z moim albumem wykonanym gdzieś pomiędzy jednym autocadowaniem a drugim w czasie wakacji (nie polecam zostawiać sobie projektów na wrzesień, naprawdę nie polecam).

Tego lata udało się nam zaatakować polskie morze. Pomimo temperatury wody naprawdę lubię nasz Bałtyk C: Ten szum fal ... śliczny piasek... miliony muszelek i jak wszędzie dobre kebaby. (Będąc cały tydzień nad morzem nie jedliśmy rybki ani razu ze względu na studencki, ograniczony budżet)  



MATERIAŁY 

W albumach fotograficznych oczywiście podstawą są zdjęcia oraz wszelkie drobne pamiątki, bilety, kartki itd. (w szczególności jeżeli nasza praca ma dotyczyć jakiegoś wydarzenia / podróży). Dla mnie podstawowymi elementami były fotografie wydrukowane w sklepie fotograficznym 10x15 cm oraz mniejsze przygotowane na komputerze w formie pdf'a i wydrukowane na domowej drukarce. Dzięki temu mogłam przygotować rozkładane panoramy oraz zdjęcia udające te zrobione w budce fotograficznej. Do bazy albumu użyłam papierów ze sklepu scrapuj.pl (głównie My Mind's Eye - Be Amazing oraz Color Hills - Lazy Moments). Na okładkę użyłam białą tekturę, materiału z Ikei oraz markera do tkanin. Do ozdabiania stron wykorzystałam taśmy papierowe - washi tapes oraz naklejki z literami i inne dodatki (widoczne na zdjęciu).Na koniec standard, bez którego nie obyłoby się nigdy - podkładka do cięcia, linijka, nożyk do tapet, klej w sztyfcie, klej Magic i nożyczki :)


PRZYGOTOWANIE BAZY 

Poprzednie albumy składałam jako swobodne kartki z dziurkami (można je znaleźć pod tym tagiem) tym razem chciałam uzyskać bardziej smukły i delikatny efekt. Duże papiery do scrapbookingu (30 cm x 30 cm) pocięłam na pół a następnie zgięłam w połowie. Na każdej karcie na zagięciu wyznaczyłam sobie miejsce na 4 dziury potrzebne do zszycia albumu - zdjęcie poniżej.


Nie jestem jakimś mistrzem introligatorstwa - w zasadzie to był mój pierwszy raz kiedy "szyłam książkę" ale chciałam przedstawić wam swoją metodę na złożenie takiego albumu. W kminieniu pomogły mi zdjęcia z Google oraz doświadczenie taty, któremu czasem zdarza się złożyć lub naprawić książkę/zeszyt. Przygotowałam prostą grafikę instruującą zasadę zszywania. Żółta kartka jest pierwszą kartką, od której zaczyna się wszystko. Mam nadzieję, że grafika jest czytelna :)


Uwaga! Podczas zszywania bazy nie róbmy tego od razu na ścisk, ponieważ po wklejeniu wszystkiego co przygotowaliśmy do albumu może się on rozszerzyć nawet dwukrotnie. Moim pro tipem jest wsadzenie przygotowanych zdjęć do środka pomiędzy kartki aby móc określić grubość końcową i dopiero wtedy zszycie na ścisk.

OKŁADKA

Przygotowując album powinniśmy pamiętać, że pierwszą i ostatnią stronię przyklejamy do okładki. Naprawdę dobrze i profesjonalnie wygląda nasza praca jeżeli 2 i 3 stronę oraz 2 i 3 od końca stronę zostawimy pustą (tak jak w książkach) - widać to poniżej.


Z tektury wycięłam dwa prostokąty rozmiarem odpowiadające moim kartkom. Przyłożyłam je z jednej i drugiej strony albumu następnie prowizorycznie owinęłam to wszystko materiałem, żeby wiedzieć ile mniej więcej muszę go wyciąć. Pilnując żeby materiał się nie przesuwał rozkładamy z powrotem album i wyciągamy zszytą część - dzięki temu wiemy w którym miejscu należy przykleić tekturki. Wystający materiał zakładamy. (Polecam ściąć rogi żeby nie zakładało się aż tak dużo warstw - ja tego nie zrobiłam :( )


Sklejoną okładkę przyklejamy następnie do zewnętrznej karty (pierwszej i ostatniej) albumu. Pilnujemy, żeby klej rozprowadził się równomiernie. Przyciskamy nasz album ciężkimi książkami i pozostawiamy do całkowitego wyschnięcia kleju. 




Teraz pozostaje nam tylko uzupełnić album zdjęciami i innymi drobiazgami jeżeli nie zrobiliśmy tego wcześniej. I koniec! Zrobiliśmy nasz własnoręczny album ze zdjęciami! :)

Poniżej kilka zdjęć z wnętrza albumu.










No i przebiliśmy się przez jednego z dłuższych postów w mojej karierze blogowania :p Mam nadzieję, że może komuś pomogłam albo zachęciłam do wykonania swojego albumu. Jest to też bardzo dobry pomysł na prezent dla jakiejś bliskiej nam osoby.
Proszę dajcie mi znać w komentarzach czy tutorial był czytelny - w szczególności te schematy :p Cały czas uczę się jak dobrze przekazywać to co chcę wytłumaczyć. Staram się stosować różne formy - zdjęcia, rysunki, grafiki, nawet jeden filmik mam już na swoim koncie i mam nadzieję, że będzie mi to wychodzić coraz lepiej. C:

Ufff... wreszcie koniec. Pisałam tego posta chyba z 2 tygodnie, bo ciągle coś mi przeszkadzało. :c Na koniec zostawiam was z moją najświeższą zajawką, która ostatnio nie opuszcza mnie ani na krok. Swingu i electro swingu mogę ostatnio słuchać dniami i nocami.

 
 
No to papa! Do zobaczenia za niedługo, obiecuję ;)

niedziela, 20 września 2015

Średniowieczne miasteczko czyli o komiksowaniu słów kilka.


Ahoj! Wrzesień w pełni atakuje słońcem za oknem (oraz grypami, co jest w zasadzie dziwne) Pogoda taka piękna, że aż nie chce się siedzieć w domu. Mam jednak nadzieję, że znajdziecie czasu tyle aby usiąść przy moim blogu i poczytać moje wypociny. :)

Zgodnie z zapowiedzią po serii okładek komiksowych teraz czas na środek. Jak wcześniej pisałam, projekt przygotowywałam z Michałem dlatego pochwale się tutaj tylko swoją częścią...

Średniowieczne miasteczko... nawet sobie nie wyobrażacie jakie to jest trudne! Przecież można je znaleźć w każdej bajce, widziałam takie miliony raz i co? Z głowy ani rusz ...

Kluczem do tego typu rysunków są dobre refy (założyłam specjalnie tablicę na pintereście) oraz umiejętne posługiwanie się perspektywą. Bez bicia przyznaję, że zamek bezczelnie wzorowałam na tym zdjęciu ale czytałam ostatnio, że używanie rysunków referencyjnych to żaden wstyd i należy się do tego przyznawać. Serio, jeżeli zależy nam na jak najlepszym efekcie nie ma co bawić się w kozaczenie ;) W tym miejscu wspomnę także, że żeby uzyskać jak najdokładniejsze zbiegi używałam linijki. Na moich studiach byłby to grzech jednak dla ilustratora jest to konieczność...
Powstało miliony książek i poradników jak dobrze rysować, podstawowe zasady kompozycji itd ... zanudziłabym Was tutaj na śmierć a przecież nie o to chodzi. Powiem tylko o jednym. Było to u mnie w domu wałkowane od dzieciństwa. Słowo klucz dla każdego rysunku ... GŁĘBIA! Jakkolwiek piękny rysunek by nie był, nie ma głębi, jest do niczego. Dla tych co nie rozumieją już śpieszę z wyjaśnieniami - chodzi o wprowadzenie kilku planów w rysunku. Tutaj mamy np wyraźny pierwszy plan z kominem, następnie rząd domów i im dalej w tył tym bardziej wszystko się zlewa. Wydaje mi się, że dzięki temu rysunek wygląda jakby zapraszał nas do środka.
Rysując czułam się strasznie zestresowana a zarazem coraz to bardziej podjarana. Rzadko kiedy mam czas żeby faktycznie się przyłożyć do rysowania więc kiedy już rysuję "na serio" jestem pozytywnie zaskoczona efektem. To też stresuje coraz bardziej bo myślę tylko o tym, że to jest takie piękne a co jak w następnej kresce zepsuję wszystko doszczętnie.

Lineart wygląda całkiem w porządku więc można brać się za resztę! Szkicując zapomniałam o tytule... Chciałam, żeby był w iście bajkowym stylu. Całe szczęście na wstążkowy tytuł znalazło się miejsce więc teraz najtrudniejsze ... kolorowanie!
Wprowadzanie cieni... jak to zrobić żeby nie zepsuć. Jedna fałszywa plama i koniec, przepadło. Najważniejsze to zastanowić się, z której strony padające światło będzie najkorzystniejsze. Najlepsze jest z boku, to padające od widza wygląda nienaturalnie (jak zdjęcie zrobione lampą błyskową prosto w twarz), dla klimatu dobre jest też takie od tyłu (z zachodzącym słońcem w oddali :p )
Teraz taki mały pro tip, dla ciekawszego efektu okna po stronie "oświetlonej" zaciemniamy a po stronie "zacienionej" zostawiamy jasne. W normalnym życiu działa tak samo, wystarczy poprzyglądać się trochę. W ogóle obserwacja wszystkiego w okół nas jest ważna w pracy artysty.
Niebo celowo zostawiłam białe żeby nie mieszało się z drzewami i nie odciągało uwagi od pierwszego planu. Całość rysunku pomalowałam jednym szarym markerem używając jedynie blendera przy drzewach dla bardziej wypukłego efektu.

Na pierwszym zdjęciu widać wszystkie przybory, których użyłam podczas robienia tej pracy (poza tym blenderem, bo gdzieś się zawieruszył). Polecam używanie dwóch cienkopisów o różnych grubościach, bo daje dobre efekty (odcięcie pierwszego planu od reszty).

W ramach pozostania jeszcze na chwilę w świecie fantasy zostawiam Was z cudowną Flo. Do następnej! ;)


PS. Film widziałam tylko do pewnego momentu a potem jakiś czas później tylko końcówkę... jest na mojej liście do obejrzenia!

niedziela, 30 sierpnia 2015

DIY: okładka przestrzenna - mózg


Ahoj! Jak tam wakacje mijają? Niektórym się właśnie kończą, inni mają jeszcze miesiąc laby, a jeszcze inni (np. jak ja) mają niby jeszcze miesiąc ale pod znakiem wrześniowych poprawek. Jednak jak to niektórzy mawiają - co to za student bez kampanii wrześniowej?!

Dzisiaj zgodnie z facebookową zapowiedzią drugi wpis z serii okładkowej. (Póki co drugi i ostatni) Tym razem rzecz znacznie trudniejsza - mózg. Przed rozpoczęciem nie spodziewałam się, że to będzie naprawdę aż takie ciężkie do odwzorowania!

Materiały:

- biała i szara tektura
- kalka techniczna (np. z Cansona - sprzedają w blokach w każdym supermarkecie)
- ołówek
- nożyczki duże i małe (mogą być nawet do paznokci żeby wyciąć drobne elementy)
- klej Magic (z wąską końcówką)
- nożyk do tapet
- linijka
- czarny mazak
- farby akrylowe



Robiąc okładkę w akademiku nie miałam jeszcze drukarki dlatego całość musiałam narysować na kartce - powyżej po prawej stronie widać projekt. Następnie przekalkowywałam warstwami od jak największych do jak najmniejszych elementów. Ostatecznie wycięłam 3 warstw. Kalkę ze wzorami do wycięcia widać poniżej na zdjęciu. 


Szczerze mówiąc nie spodziewałam się, że wycinanie tych rowków będzie takie męczące i czasochłonne. Nawet biała tektura, która naprawdę super się tnie, nie pomagała i trochę mi zeszło samego wycinania.

Dla lepszego efektu  na każdą część nałożyłam klej żeby jeszcze lepiej odwzorować fałdy mózgu. Tak samo jak w poprzednim projekcie nałożyłam klej odwzorowując ciernie oraz zrobiłam opaskę wzdłuż brzegów kartonu. Ten wzór był trochę krótszy więc wypełniłam wolne miejsce zawijasami.



Teraz czas na schnięcie!W międzyczasie postanowiłam wypełnić te najgłębsze miejsca czarnym mazakiem, żeby jeszcze bardziej (po raz kolejny) dodać głębi. Tym razem mogłam spokojnie dać temu czas na wyschnięcie i za malowanie wzięłam się dopiero następnego dnia wieczorem.


Podczas malowania znów pierwsze skrzypce grała farba złota (kupiona swoją drogą w Lidlu za śmieszne pieniądze a kocham ją bardzo). Reszta to już tylko mieszanie barw, nakładanie, czekanie, znów mieszanie, znów nakładanie i po raz kolejny czekanie... i tak w kółko do uzyskania zadowalającego efektu. Niestety jak się okazało nie miałam aż tak dużo czasu i nie udało mi się ustrzelić żadnego zdjęcia z okresu malowania... dlatego poniżej od razu efekt końcowy. ;)



Proszę trzymajcie za mnie kciuki teraz we wrześniu, bo wisi nade mną projekt do oddania a wiadomo jaka jest produktywność w czasie wakacji ... i to jeszcze przy takiej cudownej pogodzie :c

Póki co żegnam się z wami ale już w następnym poście krok po kroku jak narysować średniowieczne miasteczko czyli strona tytułowa komiksu fantasy ;) Na pożegnanie znowu człowiek - panda. c:

poniedziałek, 11 maja 2015

DIY: Okładka fantasy z sercem - relief


Ahoj! W końcu mam chwilę czasu żeby usiąść do bloga... ciągle coś się dzieje! Skrawki "dziania się" można znaleźć na moim instagramie. Co chwila daję się zaciągnąć w mniejsze i większe projekty, z których efektów jestem całkiem zadowolona C: Dzisiaj przedstawię jeden z nich - prezent na urodziny przyjaciółki. Współpracowałam jak zwykle z Michim.
Postanowiliśmy przygotować komiks fantasy nawiązujący wyglądem do starych ksiąg. Byłam odpowiedzialna za pierwszą stronę (będzie w następnym poście!), złożenie całości oraz przygotowanie  okładki o której w poście dzisiejszym. Założenie? Serce spętane kolcami (inspiracja krzewami ze Śpiącej Królewny - link)

Jak zwykle wszystko zaczęłam od przekopania internetu (albo raczej tej części, którą zajmuje Pinterest - tutaj specjalnie utworzona tablica na ten i może jakieś przyszłe projekty). Kiedy już miałam jako - tako wizję w głowie ułożoną przyszedł czas na projektowanie. Mistrzem anatomii nie jestem więc wygląd serduszka wzięłam stąd.


Kiedy miałam już przygotowany projekt przerysowałam wszystko na kalkę a następnie odbiłam na tekturę brązową (została mi po zamówieniu komiksów) oraz białą (cienka, super się tnie, polecam wszystkim ... tylko ją już trzeba kupić w sklepie plastycznym - sprzedają w arkuszach 50 x 70 lub 100 x 70) tak jak to widać na poniższym zdjęciu.


Chciałam żeby to serce razem z kolcami było jak najbardziej trójwymiarowe dlatego poza zróżnicowaniem uzyskanym dzięki tekturze postawiłam na najlepszy na świecie klej Magic. Na górze widać pierwszą warstwę już właściwie zaschniętą. Drobne elementy uzyskałam dzięki cienkiej końcówce (polecam kupować klej tylko z nią bo dzięki temu można pracować bardziej precyzyjnie... nawet jeżeli tylko coś przyklejamy). Szczerze mówiąc nie przypominam sobie żebym widziała wcześniej taką metodę u kogoś innego, dlatego wszystko było wielkim eksperymentem... trochę się musiałam nagłowić i zaryzykować ale udało się! C:

Drugą warstwę kleju nakładałam już momentami bez końcówki dzięki czemu udało mi się uzyskać równą grubą linię. Dodałam naokoło ramkę, którą wcześniej wyznaczyłam sobie linijką (nawet odstęp kropek!).


Do tego momentu wszystko szło jak z płatka... nałożyłam już cały klej i co teraz? Drobne elementy schły szybko ale ciernie...?! Wcale! Wszystko byłoby spoko, zostawiłabym na pół dnia i wyschłoby. Tylko, że była prawie północ a następnego dnia okładka miała już być gotowa... koszmar! W akcie desperacji chwyciłam za suszarkę i pognałam do łazienki (współlokatorka kładła się już spać). Suszę, suszę, suszę... studenci z sąsiednich pokoi dziwnie się patrzą na to co robię ... suszenie nie pomaga! (Warto wspomnieć w tym miejscu, że od tego roku akademickiego mieszkam sobie w akademiku; chociaż to akademik architektów więc może rozumieją takie dziwne akty desperacji)

Poddałam się. Wierzchnia warstwa kleju była już sucha i nie kleiła się ale w środku nadal było miękko. Zaryzykowałam. Delikatnie nakładałam farbę i całe szczęście nic się nie stało.


Do pomalowania okładki użyłam3 farb akrylowych: czerwonej, granatowej i złotej. Wszelkie odcienie uzyskałam łącząc wszystkie te 3 kolory ze sobą różnicując tylko ich ilość (ok, do zieleni nie użyłam czerwonego). Drobne detale zaznaczyłam używając czarnego markera Sharpie (tego do tkanin bo akurat był pod ręką). Złotą obwódkę wykonałam cienkim pędzlem oraz szerokim suchym pędzlem dzięki czemu zazłociły się tylko te wystające elementy.

Efekt końcowy można było znaleźć już na moim Instagramie. Jestem całkiem zadowolona z efektu, obdarowana była wniebowzięta. Taka technika najlepiej chyba nadaje się na stojące obrazki... trochę boję się jak zachowałaby się okładka gdyby była wciśnięta między książki :( 

To tyle na dzisiaj! Uff w końcu udało mi się napisać tego posta. Ostatnio nie mam nawet czasu na studia co jest naprawdę straszne dlatego teraz lecę robić projekty! Zostawiam Was moi kochani z Fiszem i do następnej! ;)

czwartek, 12 marca 2015

DIY: British sneakers czyli o trampkach, które stały się flagą


Ahoj! Jak już wspominałam w grudniu odbył się XXI Wielki Bal Architekta "Lata 70' 80' 90' ". Dla nie wtajemniczonych jest to bal przebierańców, na który wybrałam strój brytyjskich punków z lat 70'. Miałam trochę problemów z butami ze względu na chore kolano - obuwie musiało być lekkie i całkowicie płaskie dlatego wszelkie czarne, skórzane buciory oraz te lżejsze ale na obcasie (czarne sznurowane oficerki ale jednak mniej niż bardziej płaskie) odpadały. 

Cóż więc zrobić? Pierwsze co przyszło mi na myśl to trampki a skoro nie miałam żadnych poprosiłam mamę o zakup. (Tak naprawdę to kilka tygodni szukałyśmy najtańszych trampek, w których będzie dało się w ogóle chodzić ale w sezonie jesienno zimowym lekkiego obuwia jak na lekarstwo) W końcu dostałam trampki, które miały być dla siostry ale okazały się dla niej za małe - w kolorze białym!



Kiedy myślę o zespole Sex Pistols od razu nasuwa mi się ten ich charakterystyczny napis żółto-różowy lub czarno-biały oraz flaga Wielkiej Brytanii (tu też). Jak widać wybór był naprawdę prosty... tak samo jak znalezienie szablonu (;

Tym razem żadnego szablonu! Jedyne czego potrzebujemy to dwa mazaki do tkanin - czerwony i niebieski. Ja użyłam swoich Sharpie do tekstyliów. Patrzymy na flagę i przerysowujemy na buta ;) Polecam kolejność jaką ja użyłam czyli najpierw duży czerwony krzyż, następnie 4 małe skośne paski i granatowy dopiero na koniec (za każdym razem jako pierwszy malujemy kontur a dopiero potem wypełniamy).


Wypełnienie wcale nie musi być idealne z dwóch powodów 1) taki jest urok handmade'u, gdyby było zbyt idealnie nikt by nam nie uwierzył, że to ręczna robota 2) są to buty czyli coś na co patrzymy z oddalenia, jako na dodatek a nie z odległości 20 - 30 cm.


Resztę przebrania pokażę jak zrobię dobre zdjęcia (przed balem nie miałam czasu, bo fryzura, make-up itd a zdjęcia już z samego balu niewiele pokazują z mojego stroju). Czekam teraz aż kolano się zagoi do końca i słońce pozwoli na chodzenie w krótkich spódniczkach (może być wiosna a co tam :p ).

Póki co zostawiam was z Sex Pistolsami i idę robić rzeczy... wszelakie. ;)

niedziela, 8 marca 2015

Rysunkowo


Ahoj! Witajcie w piękną słoneczną niedzielę! ;) Dzisiaj pochylimy się na chwilę nad moimi ostatnimi rysunkami. Generalnie coś naprawdę dobrego się ostatnio dzieje z moją kreską i powoli zaczynam rysować tak, jak bym chciała i coraz to bardziej jestem z siebie zadowolona. Oczywiście - do ideału jeszcze długa i kręta droga ale łatwiej iść widząc, że jest sens.

Niedawno był ważny dzień dla wszystkich harcerzy - 22 lutego czyli Dzień Myśli Braterskiej. Z tej okazji powstał pierwszy prezentowany dzisiaj rysunek. Powstał on w całkiem krótkim czasie, bo około 1,5 godziny szkicowania i tyle samo czasu kolorowania. Jak na rysunek "na szybko" myślę, że jest naprawdę dobrze. Druhnę można znaleźć na Komiksie Harcerskim.


Po ostatniej współpracy z Komiksem Harcerskim skoczyły mi polubienia strony do ponad 300 co też zainspirowało mnie do podzielenia się moją radością z czytelnikami i stworzyłam taki oto rysunek. Jestem wdzięczna wszystkim obserwatorom ❤

Na koniec dwie prace z zimowiska. Pierwsza to komiksowa współpraca z autorem harckomiksu. W wolnej chwili odstąpiłam mu laptopa z tabletem a on nabazgrał dwa kadry i powiedział "teraz mi to narysuj". Po skończonej pracy zostałam pochwalona ^^ i ja też uważam, że wyszło całkiem ok, no ale ocena należy do was. ;)

W ramach jednych zajęć starałam się przekonać swoje marudy, że komiksowanie nie jest wcale takie straszne... udało mi się uzyskać naprawdę ciekawe rezultaty, którymi niestety nie mogę się pochwalić :( Mogę natomiast pokazać swoją pracę pt. "Udowodnię wam, że rysowanie w stylu Adventure Time nie jest wcale takie trudne" No bo przecież nie jest, prawda? ;)


Oto Adam, Łukasz i ja czyli skład kadry zimowiska naszej drużyny. Wszystkim tak się spodobało, że teraz muszę przygotować taką grafikę jako nadruk na koszulkę w ramach pamiątki po wyjeździe. Takie rzeczy naprawdę cieszą. ;)

Ze spraw innych, mam nowe kolano - jak można było zauważyć na moim instagramie przez co w końcu jestem uziemiona i mogę sobie w spokoju blogować... albo tak mi się tylko wydaję :o

Pozostawiam was z Paulem Simonem i życzę wszystkim kobietom udanego święta, dużo szczęścia i mnóstwa słodyczy (od których się w ogóle nie tyje! ;) ). No to pa!

niedziela, 15 lutego 2015

Kalendarze II

Ahoj!
W końcu jestem po sesji oraz po zimowisku więc prężnie zabieram się za blogowanie. Dzisiaj kalendarze, o których wspominałam w ostatnim poście. Wszyscy obserwatorzy, którzy przejrzeli moje wypociny z 2013 roku bardzo dobrze wiedzą, że od kilku lat sezon kalendarzowy nie może się obejść u mnie bez chociaż jednej sówki. Tym razem nie miałam żadnych zamówień od przyjaciół więc postanowiłam zrobić i sprzedać dwa kalendarze. Można było je zdobyć na mojej stronie facebookowej.



Szczerze mówiąc nie spodziewałam się, że będzie aż takie zainteresowanie moimi sówkami i od wrzucenia może po 3-5 minutach już zostały zarezerwowane. Napawa mnie to optymizmem i może skuszę się pod koniec tego roku na większą liczbę wyrobów. A może też zrobię takie na rok szkolny? (;


Kalendarz jak co roku robiłam dokładnie tą samą metodą. Tym razem miałam jednak więcej mieszania kolorów (w pierwszym kalendarzu prawie w ogóle nie widać białego podkładu) oraz używałam do detali przy zakończeniu czarnego flamastra Sharpie do tkanin (bo taki akurat miałam pod ręką).


Na koniec jeszcze kalendarz, który wykonałam dla cioci w ramach świąt. Dochodzę do wniosku, że jednak pióra są wdzięczniejsze do rysowania niż futro :/


Na facebooku jest już was ponad 300 za co jestem wszystkim bardzo wdzięczna i nawet sobie nie wyobrażacie jak bardo się cieszę. Takie rzeczy motywują do działania tak bardzo, bardzo! Mam kilka rysunkowych spraw ale nie chciałam mieszać tematów w jednym poście... także za niedługo znów się spotkamy!