wtorek, 30 grudnia 2014

Motorowery i muzyczne koty


Ahoj!
Święta się skończyły i trzeba w końcu się zabrać do pracy! Ostatnio nie miałam czasu na blogowanie z powodu oddania jednej pracy oraz (o ironio) craftowego szaleństwa. Pomalowałam 3 kalendarze, stworzyłam prawie dwa przebrania, pomalowałam jedną koszulkę, trochę poszkicowałam i zrobiłam jedną ilustrację... uff, trochę się tego nazbierało :p

Tuż przed świętami mój przyjaciel miał urodziny. O ile zawsze muszę trochę pogłówkować nad tym co namalować komuś na koszulce, w tym przypadku od razu wiedziałam co będzie odpowiednie. Jego Simson sr2 nad którym siedzi, i dłubie, i czyści, i lakieruje i wymienia części na nowsze. Jednym słowem skarb.


Niestety tego właśnie konkretnego Simsona udało mi się sfotografować tylko raz- komórką i to akurat wtedy kiedy nie miał jeszcze wszystkich części (między innymi siodełka). Przejrzałam morze internetu i nie udało mi się znaleźć podobnego ujęcia do mojego więc zdecydowałam się na swoje zdjęcie. Trochę mi to niestety przysporzyło problemów ale efekt jest naprawdę zadowalający! (;



Najwięcej czasu zajęły mi szprychy. Mam wrażenie, że kiedy skończyłam po wielu trudach je malować to byłam już w połowie pracy. Jednak dzięki temu zrozumiałam zasadę tworzenia szprych w kole C: Całość zajęła mi jedno niedzielne popołudnie. Ciężko stwierdzić ile godzin ale chyba coś około 4 max. 5.

Obdarowanemu bardzo podobał się prezent a i ja jestem naprawdę dumna z siebie.

Następnie w Święta temu samemu przyjacielowi musiałam zrobić kolejny prezent, tym razem z okazji Bożego Narodzenia (umówiliśmy się na wymianę prezentów). Postanowiłam zrobić ilustrację/plakat związaną z jego ulubionym artystom czyli Jimim Hendrixem.

Ciężko jest mi oddać podobieństwo rysując osobę na dodatek uznałam, że przecież zdjęcie artysty można sobie wydrukować a to ma być coś bardziej indywidualnego i specjalnego! Wpadłam na pomysł kota, bo naprawdę spora część naszych rozmów jest poświęcona właśnie tym kochanym i puszystym zwierzątkom. Jakimiś kociomaniakami nie jesteśmy ale naprawdę je lubimy. Rezultat mozna podziwiać poniżej oraz na DeviantArcie.




Znowu obdarowany był bardzo zadowolony a ja dumna z siebie. Kurde, naprawdę powinnam częściej rysować!

Pozostawiam was z jedną z ulubionych piosenek naszej paczki a przy okazji życzę wszystkim udanego Sylwestra i dobrej zabawy! (;

poniedziałek, 1 grudnia 2014

Kartki nie tylko świąteczne

Ahoj! 
Grudzień jak co roku zaatakował mnie niespodziewanie. Niby listopad tak leniwie i buro trwał sobie a tu nagle koniec i już adwent JAK TO?! Grudzień jest miesiącem przeglądów, oddań, robienia prezentów, kalendarzy oraz przebrań na Wielki Bal Architekta. Całe szczęście kartki świąteczne dzięki mojej siostrze robimy w domu już od dwóch tygodni. (Można o tym przeczytać tutaj)

W ramach świąteczno-wolontariackiego robienia kartek skoro już cały stuff scrapbookingowy był wyciągnięty w dużym pokoju na stole to popełniłam też kartkę nie świąteczną ale urodzinową, efekty poniżej.



Papiery: UHK Galerry - Azzurro oraz z tęczowego kompletu (około 30 papierów) z Empiku. Wzór do kwiatka znalazłam w piątek na Google ale teraz niestety nie potrafię go znowu znaleźć :c .

Swoją drogą - jak widać na kartkach w tym tygodniu przyszedł do mnie bardzo oczekiwany zakup Distress Ink - Vintage Photo. Przez prawie rok biłam się z myślami czy kupić ten tusz czy nie... (biorąc pod uwagę, że scrapuję tak średnio raz na pół roku albo kilka miesięcy - niestety brak czasu i zbyt wiele różnych zainteresowań) ale odkąd przyszedł naprawdę zakochałam się w nim i nie żałuję zakupu ;)

A teraz kartki świąteczne. Niestety żadna z kartek, które robiłam dla siostry nie zostały udokumentowane :c Robiłyśmy je do bardzo późna a siostra zabrała je rano do szkoły... A zrobiłyśmy wspólnie z siostra takiego pięknego Mikołajokrasnoluda :c (siostra zrobiła lineart a ja kolorowałam).

Pozostały tylko kartki, które damy rodzinie. Pierwsza to zabawa z nowym puncherem aniołkowym (naprawdę słodkie!).


W zeszły weekend było mi dane wziąć udział w warsztatach (woah, moich pierwszych w życiu!) prowadzonych przez Dorotę Kopeć. Warsztaty były naprawdę super jestem szczęśliwa, że w końcu takie rzeczy dzieją się w Gliwicach. Dziękuję Pocopotce za poinformowanie nas o tych warsztatach. C:

Pomimo głodu i niewyspania (4 godziny snu to zdecydowanie za mało) takie oto cuda udało mi się zrobić.




A teraz plan na ten adwent - lepsze zarządzanie czasem - żadnych seriali - posty co tydzień - ogarnięcie oraz nie zarywanie nocek. Dobry plan jest dobry, zobaczymy co z tego wyjdzie.

Ach no i tak. Pożegnaliśmy się dzisiaj ze wcześniejszym wyglądem bloga. W końcu wzięłam się za szablon i mamy teraz w nagłówku rysunek od mojej ukochanej przyjaciółki Jomar, która idealnie oddała moją niedźwiedzią naturę. Jeszcze raz bardzo dziękuję za rysunek :* no i teraz już wiadomo dlaczego nie zawsze posty są na czas. Niestety mam tylko jedną parę rąk a tyle rzeczy, które lubię ;)

Pozostawiam Was z L.U.C.iem (mamo to jego płytę chcę na święta) i do następnego tygodnia! ;)

niedziela, 23 listopada 2014

Mazaki do tkanin - przegląd


Ahoj! Zdjęcia w roboczych kiszą się już od poniedziałku ale nie miałam jakoś nastroju do pisania dlatego dopiero teraz - w niedzielę siadam i piszę.

Dzisiaj chciałabym opowiedzieć trochę o moich mazakach to tkanin. Mama zawsze używała farb, niestety one nadają się tylko do malowania plamami... oczywiście można malować pędzelkiem bardzo cienkim ale jest to bardzo męczące. Co chwila trzeba nabierać farbę, trudno utrzymać równej długości linię itd. Mazaki mają natomiast ten minus, że trochę łatwiej się spierają. Jednak dla mnie - miłośniczki ołówka ogólnie rysowania markery są o wiele milszym rozwiązaniem. Naprawdę kocham rysować mazakami a moim zdaniem najlepszy efekt daje łączenie kresek z plamą (np moje KOTszulki I i II, jeansowa kurtka, naszyjnik).


Oto one - od lewej:

> Milan (kupiłam dokładnie ten sześciopak) Końcówka jest bardzo twarda momentami niestety trochę mechaci koszulkę i pozostawia twardą farbę na tkaninie przez co czasem wydaje się, że drapie się po koszulce próbując nałożyć kilka linii na siebie. Granatowym kolorowałam swoje galaktyczne trampki i w połączeniu z Artline Shirt Marker koloru błękitnego naprawdę dobrze działa.

> Artline 750 mój ukochany, ulubiony i wszystko naj... z jednym minusem - czerń szybko traci na intensywności... nie spiera się do końca ale po prostu trochę blaknie. Użyłam go w KOTszulkach, kodeksie wędrowniczym, niedźwiedziu i kurtce jeansowej. Polecam go do tworzenia napisów, cienkich konturów oraz prac z cienkim kreskowaniem.

> Darwi Tex Opak może na kartce tego nie widać ale na tkaninie jest naprawdę bardzo czarny. Używam go tylko do wypełniania większych plam, które mają być czarne (np uszy kota, cienie pod pyszczkiem w tutaj). Działa podobnie jak ten z Milan'a czyli trochę niestety drapie, mechaci i zostają takie "kłaczki" czasami na końcu (widać na zdjęciu), które trzeba ucinać albo paznokciem zdejmować (ale to niestety brudzi palce). Nie jest to taki zwykły mazak tylko jest to "farba w pisaku" dlatego prawdopodobnie intensywny kolor dłużej się utrzymuje niż te bardziej "wodne" mazaki.

> Artline Shirt Marker jest dosyć gruby jednak posiada zachwycającą paletę barw. Uwielbiam te delikatne kolory. Używałam go przy ostatniej bluzie i przy galaktycznych tenisówkach. Ciekawy efekt można osiągnąć używając najpierw granatu z Milanu a następnie kolorując błękitem granat rozmazuje się i można uzyskać gradient.

>  Artline 750 po 3 latach służby. Czasem go używam do uzyskania delikatnych cieni.

> Stained by Sharpie mój najnowszy nabytek - czeropak Sharpie zakupiony w Empiku. Czarny niestety gdzieś mi zniknął dlatego nie pojawia się na zdjęciach. Użyłam go przy szkieletowej bluzie po raz pierwszy i zakochałam się na zabój. Miękki pędzelek pozwala uzyskać zarówno grube jak i bardzo cienkie linie. Nie jestem w stanie określić czy wyblaknie po praniu, bo jeszcze nie sprawdzałam. Jest to mazak najprzyjemniejszy dla mnie w obsłudze.



Markery do tkanin polecam wszystkim - początkującym i zaawansowanym. Największą zaletą jest prostota w użyciu - wystarczy zdjąć zatyczkę i można już malować! :D (Nie potrzeba przygotowywać wody, pędzelków, wyciągać palety itd.)

Oczywiście pod materiał należy podłożyć coś - deseczkę z folią, teczkę albo inną podkładkę aby nie przebił się kolor na tył koszulki lub innego materiału.

Pozostawiam Was z A-ha i ich super teledyskiem. Do następnego!

wtorek, 11 listopada 2014

DIY: Bluza ze szkieletem I


Hej! Dzisiaj kolejna historia tym razem dotycząca bluzy kupionej w zeszłe wakacje w SH za całą złotówkę! Bardzo długo zastanawiałam się co mogłabym z tego zrobić... co miesiąc nowy pomysł dlatego nigdy nie potrafiłam się zdecydować. Na dodatek największym problemem był istniejący już nadruk auta z napisem i smokiem. Bluza - widok oryginalny poniżej.



W ostatnim tygodniu w ramach przygotowania do Wielkiego balu Architekta (temat: Lata 70' 80' 90') zbierałam punkowe inspiracje (dla zainteresowanych można je obejrzeć tutaj). Potem moje surfowanie po internecie zeszło na punkowo-alternatywno-creepy-gotyckie ilustracje (zakochałam się w tym). I wtedy nagle myślę - "Hej! A czemu by nie zrobić czegoś podobnego?!"

Tym razem jednak zadanie było utrudnione ze względu na kolor bluzy - na szarym w ogóle nie odbijał się ołówek, dlatego ten projekt był wykonany bardzo "na czuja".


Materiały:
- bluza
- zdjęcie szkieletu (np. ten)
- mazaki do tkanin - czarny i jasnobłękitny

Przebieg:
1. Czarnym mazakiem namalowałam dziury naokoło auta. Malowałam je jednak stopniowo (cały malunek można podzielić na kilka mniejszych grup - grupy robiłam od początku do końca po kolei - widać to na pierwszym zdjęciu powyżej)
2. W środek dziur uważnie patrząc na zdjęcie szkieletu delikatnie nanosiłam szkic błękitnym mazakiem. Malując dolne żebra zaznaczyłam sobie wcześniej na bluzie gdzie u mnie się znajdują aby malunek wyglądał bardziej realistycznie.
3. Błękitny szkic poprawiam czarnym mazakiem i wypełniam puste miejsca na czarno.
4. Za pomocą błękitnego mazaka poprawiam "szkic" i zamieniam go w cieniowanie nadając szkieletowi wygląd bardziej trójwymiarowy.
5. Na koniec całość prasujemy przez szmatkę.
+ Żeby nie było pusto na górze domalowałam dwie różyczki na wysokości obojczyków.



Za zdjęcia bardzo dziękuję swojej młodszej siostrzyczce :* A po rogi jednorożca (to czarne co wisi na mojej szyi) zapraszam na Zombie Unicorn Jewerly.

W sobotę zaczęłam #tydzieńbezspodni także tego... trzymajcie za mnie kciuki! (Jestem wielką miłośniczką wygody i o ile naprawdę uwielbiam kupować rajstopy to chodzić w nich potem niekoniecznie)

Na koniec łapcie Rolling Stonesów i trzymajcie się do poniedziałku! 




PS. A co do bluzy ... to jeszcze nie koniec! Planuję szkielet pomalować na biało aby jeszcze bardziej wyróżniał się i ukrył to niefortunne auto. Prawdopodobnie dodam jeszcze kilka "dziur" na plecach oraz na rękawach... jeszcze zobaczymy ;)

poniedziałek, 3 listopada 2014

DIY: Galaktyczne tenisówki (historia prawdziwa)


Cała historia zaczyna się 30. kwietnia 2013 roku chwilę przed maturą. Wcześniejsze trampki (o te) powoli umierały śmiercią naturalną więc musiałam zakupić sobie nowe. Mój plan na kupowanie tego typu butów wygląda następująco - kupuję w pobliskim sklepie za max 25 zł męczę je przez najbliższe kilka miesięcy i po około pół roku (kiedy już dogorywają) wyrzucam stare i kupuję nowe. Tym razem udało mi się w sklepie wyhaczyć takie oto piękne miętowe tenisówki.


Oczywiście buty już po dwóch dniach nie były takie piękne, jasne i miętowe dlatego plan na nie był taki - zrobić z nich galaktyczne tenisóweczki . Niestety jak wiadomo mamy w sobie coś takiego, że nawet jak już mamy wszystko zaplanowane i przygotowane to boimy się zacząć. Przecież potem nie będzie już odwrotu ani nie będzie drugiej szansy dla naszych butów... Z malowaniem zwlekałam i zwlekałam ... przy okazji kupiłam kolejne trampki, bo tych było szkoda ...

Aż w końcu 28. marca 2014 roku jakaś sprawa mnie tak bardzo zdenerwowała, że aby się uspokoić chwyciłam za mazaki do tkanin (błękitny i granatowy) i zaczęłam ugalaktyczniać swoje buciki. Rezultat widać poniżej.


Buty z daleka działały ale jednak to nadal nie było to co chciałam uzyskać... jak się ubrudziły to prałam w pralce, trochę potem domalowywałam znów mazakami i tak w kółko ale to wciąż nie to! Tenisówki były moimi ukochanymi butami i chodziłam w nich dosłownie wszędzie i naprawdę nie ważne w jaką pogodę dlatego niestety nim doczekały się ukończenia zdążyły trochę się potargać (czarna rozpacz).

Jednak w końcu w te wakacje postanowiłam chociaż je dokończyć, żeby móc Wam pokazać (bo już kilku osobom obiecywałam ukończenie butów i wrzucenie posta o nich tutaj).

Poniżej drobny tutorial jak planowałam dokończyć buty. Może zainspiruje was do kupowania jasnych butów żeby potem je przyciemniać (; (Oczywiście nie zaczynałam od zera tylko od trochę wyblakłej wersji zdjęcia pierwszego i trzeciego.) Ok, to zaczynamy!

Przybory:

- papier toaletowy
- farby do tkanin - turkusowa, granatowa i biała
- pędzle: gruby, gruby twardy (np taki podobny to pędzla twardego do golenia), bardzo cienki
- naczynie z wodą

Przebieg:

1. Grubym pędzlem pomalowałam całą przednią część buta jednolitym kolorem - turkusowym z użyciem dużej ilości wody. Przy czubku dodałam trochę ciemniejszej farby ale tak naprawdę ciemniejszą bazę miałam dzięki wcześniej użytemu markerowi.

2. Nim do końca wyschnie farba nakładamy bardzo rozwodnioną białą farbę grubym pędzlem (tym podobnym do pędzla do golenia - chodzi o to, żeby uzyskać ciekawą teksturę z drobnymi kropkami). Jeżeli wyszło zbyt białe delikatnie przykładamy zmiętą chusteczkę w celu zróżnicowania wyglądu naszej jaśniejszej plamy. Tutaj chodzi po prostu o eksperymentowanie, możemy nakładać farbę a następnie ściągać ją papierem do woli. Nie martwcie się jeżeli widać takie drobne grudki pigmentu... już one same wyglądają jak gwiazdy.

3. Po całkowitym wyschnięciu materiału zaczynamy nakładać najcieńszym pędzlem jaki znajdziemy w domu (albo wykałaczką) gwiazdki białą farbą. Można różnicować gwiazdy np raz stosując bardziej gęstą a raz bardziej rozwodnioną farbę. Tu też chodzi o eksperymentowanie ale tutaj trzeba bardziej uważać! Jeżeli zrobicie za dużo gwiazd będzie to po prostu przegadane i nie będzie się dobrze prezentować. Czyli zabawa i szaleństwo ale jednak z umiarem.


Uff, udało mi się pokonać lenia i znów wyskrobać coś w poniedziałek. Chyba faktycznie wrócę do coponiedziałkowych postów ;) (niech żyje systematyczność!) Wzięłam się za kilka projektów teraz więc myślę, że znów będę miała co wrzucać ... na dodatek zbliża się bal architekta a ja coraz to poważniej zaczynam myśleć o przebraniu (powstały już pierwsze szkice oraz odbyły się już pierwsze zakupy) so stay tuned ;)

Teraz pozostawiam Was z optymistyczną Kasią i mam nadzieję, że widzimy się tutaj znów za tydzień! C:

poniedziałek, 27 października 2014

Komiksowo i harcersko

Ahoj!
Rok akademicki zaczął się milionem rzeczy na raz i tak naprawdę dopiero teraz powoli zaczynam się ogarniać. (Tłumaczę znów swoją nieobecność...?! no może troszeczkę) Pod koniec wakacji dużo podróżowałam a potem wykonałam poważny krok w moim życiu i przeprowadziłam się do akademika! :D 

Te wakacje stety niestety były bardziej rysunkowe niż craftowe (chociaż coś tam jednak udało mi się przecież zrobić - powstała KOTszulka no i przygotowałam jeden tutorial, który powinien się wkrótce pojawić na blogu). Dlatego dziś zaprezentuję Wam 2 paski komiksowe, które ostatnio zrobiłam.


Znajomi na moim profilu na facebooku mogli już przeczytać cały (w bardzo złej jakości) a ci co wpadają na mojego instagrama mogli zobaczyć środkowy kadr kilka tygodni temu (to powyżej). Dzisiaj prezentuję go w całości, zeskanowany, w dobrej jakości - oto on!


Sytuacja zdarzyła się naprawdę - najlepsze scenariusze dyktuje życie :p oczywiście wspólnie z młodszą wredną siostrzyczką, która kazała dodać, że tak naprawdę to ona jest wyższa (Ciiii...).

A teraz pasek, który był robiony specjalnie dla Michi'ego na jego facebookową stronę Komiks Harcerski. Oczywiście komiks obiecałam bardzo dawno temu, bo chyba już w zeszłą zimę... Długo czekałam na inspirację ale oczywiście nie zawiódł mnie nasz tegoroczny obóz.  


Naprawdę kiedy po raz 10 trzeba powtarzać naszym harcerzom, żeby założyli kurtki bo pada albo żeby przestali się wygłupiać przy jedzeniu, bo się poleją herbatą to nawet mistrzowie Zen są w stanie zwariować. No ale przecież kochamy ich, bo to tak naprawdę dla nich jeździmy na obozy jako kadra.

Skoro już jesteśmy przy harcerskich rzeczach mogę się pochwalić swoim plakatem, którego ostatnio wysmarowałam. Harcerkę malowałam w SAIu chyba z 10 godzin (serio) ale naprawdę efekt jest zadowalający C:


Kilka WIPów (w tym miejscu chciałabym podziękować znajomym na facebooku, którzy mnie wspierali dobrym słowem i mojemu dobremu ziomkowi, który wspierał mnie patrzeniem jak rysuję i obecnością na gg)

  


A tutaj pałająca dumą autorka plakatu.


Niestety takie prace wpędzają mnie w smutek - wiem, że jestem naprawdę w stanie wiele osiągnąć swoim malowaniem ale najzwyczajniej w świecie nie mam czasu :( proza życia

Pozostawiam Was z piosenką odkrytą na nowo (znaną mi już od dawna ale nie miałam nigdy pojęcia jak się nazywa i kto ją wykonuje)

Trzymajcie się ciepło i do następnego! 
PS. Swoją drogą znowu mam wolne poniedziałki więc prawdopodobnie wrócę do coponiedziałkowych wpisów ;) póki co nic nie obiecuję

wtorek, 9 września 2014

KOTszulka II


Ahoj! W końcu zaczyna wszystko się prostować ;) Laptop wrócił naprawiony i śmigający jak dawniej, kolano powoli wraca do stanu początkowego (czyli tego sprzed skręcenia) i jeszcze tylko ciągle ten straszny egzamin wisi mi nad głową :c

W ciągu tej przerwy udało mi się pokonać wakacyjnego lenia i kilka rzeczy zrobić :) Pierwszą rzeczą jaką chciałam przedstawić jest KOTszulka zrobiona na zamówienie dla Niedzielki. poprosiła o tego samego kota co tutaj ale z innym "odbiciem" w okularach.

Znów w ruch poszły markery do tkanin (moje ulubione medium tekstylne) i już po godzinie można było podziwiać taki oto efekt:


Przy tej okazji zapraszam na swojego instagrama, na którym można znaleźć mnóstwo rożnych przypadkowych rzeczy ale czasem też wrzucam zdjęcia "w trakcie" albo jakiś swoich rysunków.

Końcowy efekt prezentuje się następująco:



Zdjęcia jak koszulka reprezentuje się w całej okazałości wrzucę jak je zdobędę. Tym czasem łapcie znów człowieka-pandę a ja idę się dalej uczyć (;



sobota, 9 sierpnia 2014

Co w bazgrołach piszczy.

Ahoj! 

Wybaczcie to okropne blogowe zaniedbanie ale wiele działo się u mnie ostatnio - sesja/obóz/skręcone kolano/reanimacja laptopa... ciąg paskudnych zdarzeń, które odciągały mnie od blogowania. Niestety mój laptop nadal nie jest chętny do współpracy więc dzisiaj podzielę się z Wami grafikami, które jakiś czas temu przygotowałam.

Pierwszą pracę można było już zobaczyć na facebooku zarówno na stronie jak i na mojej prywatnej tablicy. Szkic powstał już w zeszłym roku ale jakoś nie potrafiłam go skończyć... ale po pół roku odpoczynku z nową energią wzięłam się za szkic trochę go przerabiając na bardziej dynamiczny. (pierwotna wersja)
Ołówek + rapidografy + Photoshop Elements 5.0

Poniższy rysunek znajdował się w moim szkicowniku z pokolorowanymi jedynie włosami i twarzą. Postanowiłam nie kończyć go tradycyjnymi mediami ale dokolorować w SAIu. Tło znowu puszczone tak biednie :v muszę się porządnie wziąć za swoje tła w rysunkach
Ołówek + cienkopis + Promarkery + Photoshop Elements 5.0 + Paint Tool SAI

Poniżej można zaobserwować zabawę opartą tylko na szkicu. Anatomia krzyczy o pomstę do nieba ...

Ołówek + Paint Tool SAI

I ostatnia praca czyli zabawa wektorami i teksturami. Tą pracę dokończyłam najszybciej bo zaledwie w kilka dni!

Ołówek + Inkscape + Photoshop Elements 5.0

Na razie tyle, bo do jednego małego netbooka pchają się trzy blogerki (siostra też coś zaczęła próbować).




Łapie piosenkę i trzymajcie się! (;

piątek, 30 maja 2014

Co robię kiedy nic nie robię.

Witajcie po 3 tygodniowej przerwie! 

Wiem, jestem paskudą tak zaniedbywać bloga... ale to nie tak, że nie robiłam nic albo, że już wkuwam przed sesją... co to to nie. Moje studia wymagają ode mnie o wiele więcej pracy manualnej i wszystkie możliwe oddania są jeszcze przed sesją. Na dodatek wraz z koleżankami z roku ambitnie podjęłyśmy się wzięcia udziału w konkursie studenckim "Mieszkanie młodego architekta" z Muratora. Nasze plansze można zobaczyć tutaj, gorąco zachęcam do głosowania ;) Poniżej wizualizacja okrzyknięta najlepszą, przez resztę członków grupy konkursowej. Model przygotowany przez dziewczyny i wyrenderowany przeze mnie. 


Nasz udział w konkursie potwierdził wszelkie legendy o zombie-studentach architektury... renderowanie wizualizacji do 3:40 3 dni pod rząd przed oddaniem lekko zaburzyły mój zegar biologiczny ale moje umiejętności w grafice 3D wzrosły kilkukrotnie i przydały się już dwa tygodnie później kiedy to w tą środę renderowałam łazienkę swojego projektu na oddanie z ergonomii. Poniżej owa łazienka w całości przygotowana przeze mnie. 


Na koniec pochwalę się jeszcze ilustracją, którą przygotowałam na prośbę koledze do naszego hufca. Wymaga ona jednak pewnych wyjaśnień. Nasz hufiec mieści się w mieszkaniu w kamienicy, nie mamy w niej kuchni i jedynym dostępem do bierzącej wody jest kran w malutkiej toalecie przez co wszelkie umyte naczynia często zostają w toalecie co nie jest zbyt higieniczne... była umieszczana informacja ale niestety średnio działała. Mamy nadzieję, że moja ilustracja lepiej zadziała ;)


To tyle na dziś, trzymajcie się ciepło i łapcie Kasię Kowalską, która towarzyszyła nam w czasie robienia projektu konkursowego wraz z całym soundtrackiem z serialu "Magda M" C:

poniedziałek, 5 maja 2014

Kolor jest najważniejszy


Witajcie! Dzisiaj będzie słonecznie i radośnie. Cały dzisiejszy dzień spędziłam z akrylami przygotowując się na jutrzejszy przegląd z technik plastycznych (czyli w tym semestrze z malarstwa). Chciałam podzielić się z wami moimi malunkami.


Większość dnia zajęło mi kończenie pracy plenerowej z zeszłego tygodnia gdzie wraz z kolegą z grupy malowaliśmy widok na naszą piękną rzekę Kłodnicę. Było wtedy strasznie ciepło i słońce paliło niemiłosiernie ale dzięki temu, było naprawdę ładnie. To był mój pierwszy raz malowania w plenerze i przyznam, jest to zabawne ... C: Problemy pojawiają się kiedy trzeba umyć pędzle :P


Przy dzisiejszym malowaniu dzielnie towarzyszył mi Merlin w swoich "Przygodach Merlina" (gorąco polecam ten serial każdemu!  ) oraz Dean, Sam i Bobby z "Supernatural" (także polecam ale to już raczej nie każdemu :p).

Nie przetrzymuję was dłużej już, poniżej efekt końcowy na chwilę obecną (nigdy nie wiadomo czy nie będzie trzeba czegoś jeszcze zmienić) ...

A tutaj jeszcze drugi obraz, który dzisiaj poprawiałam - dwie abstrakcyjne kompozycje pt. "pory roku" - u mnie Lato i Zima. 


Na dziś to tyle, czeka mnie jeszcze wycinanie kolorowych pasków z gazet do kompozycji na jutrzejszy przegląd ♥ Trzymajcie się ciepło i oczywiście powodzenia dla wszystkich tegorocznych maturzystów!