wtorek, 19 lutego 2013

Kalendarze

Rok 2012 i 2013 był dla mnie rajem kalendarzowym. Zaczęło się od tego, że dwóm naprawdę bliskim mi przyjaciółkom postanowiłam zrobić coś na święta. Kilka już koszulek pomalowanych miałam na koncie oraz moja mama od kilku lat maluje więc farb i narzędzi mamy multum, wiec stwierdziłam - czemu by nie spróbować akryli do tkanin na pseudo-skórze? 

Oto efekty pierwszego podejścia:
Kalendarz z puchaczem tak się spodobał, że jeszcze pół roku później inne koleżanki wspominały o nim. Przez co zostałam we wrześniu zaproszona na imprezę z zastrzeżeniem - muszę zrobić koniecznie kalendarz dla solenizantki. Efekt poniżej

Natomiast w Grudniu zmieniłam się w św. Mikołaja i zrobiłam dla Michi'ego okonogowy kalendarz. (Swoją drogą nagłówek na jego blogu też jest mojego autorstwa)



W tym roku postanowiłam porzucić akryle (oczywiście nie całkowicie) na rzecz kleju do decoupage'u. Po przygotowaniu sobie podkładu z białego akrylu zaczęłam przyklejać wszystkie możliwe białe i w miarę drobne rzeczy : potargane chusteczki, papierowe serwetki, koronki. Następnie zaszalałam z metalicznymi farbkami, stemplem i białą farbą w spray'u. Długo myślałam co zrobić z sową. Ostatecznie narysowałam ją i pokolorowałam promarkerami. Kilka wyciętych pasków papieru z kolekcji "One Moment in Time". Własnoręcznie robione cyferki, guzik z pasmanterii i gotowe - cały weekend na jeden kalendarz formatu A5.


Idąc za ciosem kalendarzowym koleżanka podrzuciła mi swój (całe szczęście o wiele mniejszy) do przerobienia. Technika podobna ale ozdoby papierowe wycięte z gazetki reklamującej Hiszpanię i naklejki z Łotwy (w czasie wyjazdu do Łotwy poza naklejkami prawie nic nie kupowałam).



Żeby nie było cały czas rapu, to tym razem na zakończenie piosenka kończąca "Nędzników", pod których aktualnie jestem wpływem. Film naprawdę warty zobaczenia w kinie.

2 komentarze: